poniedziałek, 8 grudnia 2014

one shot

Tak wiem gomen dawno nie  dodałam nowego rozdziału ale na moją pokutę daję oneshota. Mam nadzieję, że się choć trochę spodoba.


Rosyjska ucieczka

Mam na imię Iwan Vasejerowicz mam 20 lat i metr 80 wzrostu, czerwone oczy i czarne włosy. Jestem moskiewskim hrabią.                                          
   Właśnie stoję przed ołtarzem i czekam na swojego przyszłego małżonka. Można się domyślić, iż to jest małżeństwo aranżowane i dopiero teraz go poznam. Wiem tylko tyle, że jest z San Petersburga, ma na imię Kamiljo i ma 14 lat.
Zabiły dzwony. Wszyscy goście spojrzeli do tyłu. Na samym przodzie szły druhny w liliowych sukniach. A za nimi ...... tchu w piersiach mi zabrakło. To był Kamiljo. Długie białe włosy układały sie falą na jego ramionach. Fioletowe oczy kontrastowały z liliową koszulą, która wystawała z pod białego płaszcza. Jego zarumienione policzki dodawały mu uroku. W rękach miał białe róże ( symbolizujące niewinność i czystość, tak przynajmniej czytałam na necie. Dop. autorki).
 Podszedł do mnie, odruchowo wziąłem jego dłoń i ucałowałem.
-Drodzy goście. Wszyscy zebrani. Jesteśmy tutaj aby połączyć świętym węzłem małżeńskim tego młodzieńca i tego mężczyznę.- tu wskazał na mnie.
-A więc, Iwanie Vasejerowiczu czy bierzesz sobie za żonę Kamilja Domieszkiewa i ślubujesz mu miłość, wierność , uczciwość małżeńską i nigdy go nie opuścisz?
-Tak- uśmiechnąłem się do niego.
-I czy ty Kamiljo Domieszkiew bierzesz sobie za męża Iwana Vasejerowicza i ślubujesz mu miłość, wierność, uczciwość małżeńską, nigdy go nie opuścisz i zaopiekujesz się dziećmi zrodzonymi z waszego związku?
-Tak.- uciął krótko i odwrócił wzrok.
-A więc na danej mi mocy ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować.- Kamiljo popatrzył się na mnie zlęknionymi oczami, ale nie obchodziło mnie to. Objąłem go delikatnie w pasie i przyssałem się do jego ust, poczym odsunąłem go od siebie. Wszyscy wiwatowali.

Wyszliśmy z cerkwi, gdzie przed bramą czekał na nas powóz konny. Otworzyłem drzwiczki i wpuściłem pierwsze chłopaka a po nim wszedłem ja. Było zimno, padał śnieg. Więc przytuliłem go do mojego boku. Trochę się szarpał, ale jak zauważył, że tak jest cieplej przestał i wtulił się jeszcze bardziej jak mały kotek.Dojechaliśmy do domu na ucztę weselną.

 Jak na każdym weselu były tańce, wino, jadło i śpiewy, a o północy udaliśmy się do pokoju na noc poślubną.
-Idź pierwszy do łaźni- powiedziałem.
- Dobrze.- odpowiedział. Siedział tam około 20 minut, podszedł do lustra i powoli rozczesywał białe jak śnieg pasma. Był opatulony szczelnie szlafrokiem. Później ja szybko się umyłem i wszedłem na łóżko i przy kryłem się pierzyną.
-Chodź tutaj.- odwrócił głowę w moją stronę a ja poklepałem miejsce obok. Odstawił grzebień i zbliżył się powoli do łóżka, zdjął  szlafrok i opatulił się kołdrą. Patrzyłem na niego urzeczony nagą i gładką skórą. Dotknąłem jego uda, zadrżał mimowolnie. Przybliżyłem się i położyłem się na nim tak aby było nam obu wygodnie. Zarumienił się i rozsunął szerzej nogi.
-Ivan, bądź delikatny dobrze?
- Nie martw się Kamilio.- uśmiechnąłem się do niego dodając mu trochę otuchy.
Pocałowałem go najpierw delikatnie, odwzajemnił, wiec zacząłem błądzić rękami po jego ciele. Najpierw szczypałem delikatnie jego sutki aż usłyszałem niewymuszony jęk rozkoszy z usteczek mojego żony (chciałam podkreślić w tym, iż Kamiljo to chłopak, błąd celowy. Dop. autorki.) a potem zacząłem je ssać po kolei. Moja prawa dłoń  powędrowała do twardniejącego penisa Kamiljo i zacząłem mu powolutku obciągać w górę i w dół. Lewą zaś ugniatałem kształtne pośladki, co chwilę wkładając pomiędzy nie palec, wyrywając co rusz jęki z ust chłopaka. Osunąłem się pomiędzy jego nogi i wziąłem w usta jego małą męskość. Najpierw lizałem, potem ssałem delikatnie. Powoli zaczął drgać więc wypuściłem go z ust. Sięgnąłem do szafki obok łóżka i wyciągnąłem z niej smarowidło. Nabrałem na dwa palce trochę substancji i skierowałem dłoń do pupci Kamilja i włożyłem w niego pierwszy palec, chciał odsunąć biodra ale je przytrzymałem.
-Zaraz będzie ci dobrze, spokojnie to tylko palec.- szukałem w nim tego punktu...
-Yhm..... Achhhhh- i znalazłem. - Co to było?
-Magiczny punkcik, który daje rozkosz.
-Ach... Ochh- jęczał. Powoli dodałem drugi i trzeci palec.
-Malutki teraz weź głęboki oddech, obejmij mnie nogami w pasie. Rozluźnij się, bo inaczej będzie boleć- przystawiłem główkę mojego nie małego penisa do jego wejścia. Pchnąłem przedzierając się przez pierwsze kręgi mięśni. Krzyknął z bólu. Wiedziałem, że za pierwszym razem tak będzie. Pchnąłem mocniej do końca. Szloch wydobył się z jego zaciśniętych ust.
-Ciiiiii zaraz przestanie boleć. Zawsze tak jest na początku.- zacząłem powoli poruszać biodrami aż w końcu jęki bólu zmieniły się w jęki rozkoszy. Jeszcze parę razy wszedłem w niego mocno i obaj doszliśmy ze swoimi imionami.
-I jak żono nie było tak źle co?
-Yhm- i usnął wtulony w moją pierś, a ja zaraz po nim.

2 miesiące później

Obudziłem się z dziwną świadomością, że jestem sam w łóżku. Otworzyłem oczy i rzeczywiście tak była, obok mnie jak co dzień nie było ciepłego ciałka Kamilja. Wczoraj się pierwszy raz pokłóciliśmy. Wstałem z łóżka i podszedłem do stolika na którym zauważyłem list.

Drogi Iwanie chciałem ci powiedzieć, iż pojechałem do rodziców na czas nieokreślony.
                                 Kamiljo


-Dymitrze każ przyszykować mojego konia i dwóch strażników, jadę po mojego ukochanego.
-Dobrze panie.

San Petersburg

Zsiadłem z mojego wierzchowca i pobiegłem do domu Domieszkiewiczów. Zapukałem do drzwi i otworzył mi mój ukochany.
-Ivan? Co tu tutaj robisz?- uklęknąłem przed nim.
-Kamiljo, skarbie mój. Przepraszam wybacz mi.
-Wstań.- powiedział, posłuchałem go. Kamiljo rzucił mi się na szyję.- wybaczam ci. Muszę ci coś powiedzieć.
-Co kochanie?
-Jestem w ciąży.- wziąłem go na ręce, moje serce rozsadzała radość.

10 lat później

-Borysie uważaj na siebie. Nadia znowu się ubrudziłaś.- mówił mój aniołek. Podszedłem do niego od tyłu i przytuliłem go.
-Kamiljo daj się mu bawić. A naszej córeczce się kupi więcej sukienek, nie przejmuj się kochanie.- obrócił sie w moją stronę.
-Dobrze ale ty ją będziesz mył.- uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
-Dobrze. Kochanie wiesz, że cię kocham?
-Wiem i ja ciebie też.

KONIEC