poniedziałek, 10 listopada 2014

rozdział 4

Tak wiem krótki nie zabijać.

Angar


Obudziłem się czując na sobie słodki ciężar. Wpatrywałem się w jego spokojną twarz. Wyglądał jak mały anioł. Jego długie białe włosy leżały rozwichrzone na moim ramieniu. Pogłaskałem go policzku. Mruknął coś po cichu i otworzył śliczne oczka.
- Dzień dobry.- ziewnął i uśmiechnął  się.
-Witaj śliczny.- na te słowa zarumienił się.
-Jestem głodny.- jakby na potwierdzenie tych słów zaburczało mu w brzuchu.
-Zaraz zawołam służbę- wstałem z łóżka, ubrałem szlafrok i wyszedłem z pokoju. W holu spotkałem pokojówkę, która wycierała z kurzu obraz. Kazałem jej przynieść jedzenie i wszedłem spowrotem do sypialni. Michael właśnie wyszedł z łazienki.
- Za chwilę będzie śniadanko.- uśmiechnąłem się do niego.
-Dziękuję.- odpowiedział.



Dzień przed ślubem:


-Czy wszystko jest gotowe?- zapytałem.
-Tak panie.- odpowiedział wychodząc. Nagle do jadalni wpadła pędem pokojówka.
-Mój panie, mój panie, nie ma księcia. Porwali.- mówiła ciężko dysząc.
-Ale jak to? Gdzie? Kiedy?- pytałem trzęsąc się z wściekłości.
-Książę powiedział, że idzie tylko na pole więc poszłam z nim. Szliśmy akurat koło lasu i tam 3 umięśnionych mężczyzn złapało księcia.
A mnie przywiązali do drzewa.
- Jak ci się udało uciec?
-Miałam przy sobie nóż kuchenny. Udało mi się przeciąć liny. Oj biedny książę, biedny.- zaczęła płakać.
-Straż!!! Natychmiast szukać księcia!!!- krzyknąłem przez okno
-Tak jest królu!
-Saro weź pokojówkę do kuchni i daj jej leki uspakajające.
-Dobrze szwagrze.


Michael

Obudziłem się. Było ciemno i zimno. Chyba piwnica. Tak, piwnica. Spróbowałem sie ruszyć, ale nie mogłem. Ręce i nogi miałem związane.
-Ratunku, pomocy!- krzyczałem przez łzy, które lały się ciurkiem przez moje policzki. Nagle ktoś wszedł.
-Witaj malutki- powiedział nieznajomy.
-Kkim pan jest?
- Nie poznajesz?- zaśmiał się lodowato. Przez moje plecy przeszedł dreszcz.- Jestem Daniel brat króla.
-Ddaniel alee cczemu?- jąkałem się.
-Ponieważ to ja powinienem być królem.- podszedł do mnie.
-Cco?
- Jeżeli mój brat wysłał wszystkie wojska po ciebie. To nikt nie pomoże jemu, a ja z łatwością go zabiję.- zacząłem się cały trząść ze strachu. Biedny Angar.

sobota, 1 listopada 2014

rozdział 3

Ten rozdział mi nie wyszedł i jest straszne przesłodzony.

Michael

Gdy się obudziłem, poczułem ból w skroniach. Nade mną stał król.
-Obudź się śliczny.- Otworzyłem oczy.
-Dzień dobry.- powiedziałem i przeciągnąłem się.
-Dzień dobry. Wiesz, że słodko wyglądasz jak śpisz.-  zarumieniłem się.
-Dziękuje. Gdzie ja jestem?
-W twojej komnacie.
-Komnacie?
-Tak. Przecież nie będziesz mieszkał z rodzicami.
-Mam tylko mamę i siostrę. Mój tata nie żyje.- oznajmiłem.
-Aha. Przepraszam, nie wiedziałem.
-Nic się nie stało.
-Jesteś głodny?
-Tak królu.- odpowiedziałem nieśmiało.
-Nie królu tylko Angar.- powiedział i klasnął dwa razy a służba weszła do pokoju i położyła jedzenie na stole obok.
-Dobrze Angarze, a ja się nazywam Michael.- wziąłem kanapkę ze stołu i zacząłem jeść.

Angar

Patrzyłem się na niego jak jadł. Był taki kochany, że się go aż tulić chciało.
-Umm mam coś na twarzy?- zapytał.
-Nie.-
-To dlaczego się tak na mnie patrzysz?.
-Nie nic.- ( taki zwis, skądś to znam dop. autorki) odwróciłem wzrok.
-Michaelu.
-Tak?
-Jak zjesz, czy poszedłbyś ze mną na spacer?
-Oczywiście.


Michael

Kroczyłem spokojnie za moim narzeczonym. Całe nerwy z wczorajszego dnia odeszły.
-Kiedy ma się odbyć ślub?- zapytałem nieśmiało.
-Za miesiąc. A co tak pytasz?
- Ja po prostu...
-Boisz się nocy poślubnej? Zgadłem?
-Tto nnie tak.- zacząłem się jąkać
-Przy mnie ci się krzywda nie stanie, o to się nie martw.
-Alle ja ciebie nie znam.
-Nie przejmuj się mamy dużo czasu żeby się poznać. Lubisz czytać książki?-zapytał, zmieniając temat
-Tak.
-To dobrze, ja też. Jakie najbardziej?
-Przygodowe, ale lubię też romanse.- odpowiedziałem.
-Ja tak samo. Mamy coś wspólnego.

Wieczór:

Angar
Szykowałem się do snu, gdy nagle do mojej komnaty wszedł Michael.
-Przepraszam, że przychodzę ale nie mogę zasnąć, czy mógłbym...- zarumienił się słodko i spuścił głowę spuszczając włosy tak żeby nie było widać jego twarzy.
-Chodź- powiedziałem. Podszedł do łoża i położy się obok mnie. Nakryłem go kołdrą i przytuliłem się do niego. Zamruczał coś pod nosem i zasnął. A zaraz potem ja.